weekend minął bardzo pracowicie...
by sobie
nieco uprzyjemnić i tak już dość przyjemną czynność lepienia, wyszłam z
gliną w plener...
głównym tematem tego weekendu okazały się chatki...
powstały też inne ulepki ale te na razie muszą pozostać tajemnicą :)
znalazł się też czas na spacer i moje leśne zbieractwo...
jako jedyna wyszłam z lasu z jednym grzybem i całym koszykiem drewienek, korzeni i szyszek...
ależ się cieszę z tych nowych skarbów! :)
Pozdrawiam A:)
Piękne te domeczki, a odnośnie informacji o preparowaniu drewienek to ja bym się chętnie też dowiedziała:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) z tego co doczytałam i wyszperałam w sieci to należy wygotować w nasyconym roztworze soli lub jeśli są za duże by upchnąć w garnku to kilkukrotnie zalać wrzątkiem z solą.
UsuńŚwietne. Jak widzę składają się z dwóch części, ciekawe dlaczego?
OdpowiedzUsuńOdnośnie korzeni. Jak mieszkasz na morzem, to masz sprawę załatwioną. Wyrzucone są już mechanicznie odkażone. Można wrzucić do akwarium. Glonojady je oskubią. W niskich temperaturach do 50 stopni w piekarniku, też żyjątka padną, śmiercią niestety nie naturalną.
Pozdrawiam.
Zapomniałam dodać, że nie lubię tych korzeni i drewienek pokrywać chemią. Preferuję oliwkę tak jak w przypadku desek kuchennych, lub ewentualnie silikon, świetnie się sprawdził w przypadku obudowy do maszyny Singer. Jednak trzeba solidnie wcierać.
OdpowiedzUsuńhaha! nie są dwuczęściowe... pękaty kształt daje takie złudzenie optyczne....
UsuńNiestety do morza mam kawał drogi... więc w tym sezonie muszę zadowolić się tym co mi się udało zebrać na miejscu. Korzenie są wyszlifowane przez podeszwy butów bo rosły na dość uczęszczanej ścieżce...
Hmm...ten piekarnik wydaje się być dobrym pomysłem. Chyba połączę wygrzanie w piekarniku z zalaniem gorącym roztworem solnym to powinno dać 100% pewność na pozbycie się robaczków. Nie chce ich w żaden sposób później zabezpieczać ewentualnie wosk ale to też nic pewnego. dziękuję i pozdrawiam A:)
Jestem u Ciebie pierwszy raz i wprosiłam się na dłużej bo zachwyciłaś mnie swoją pracą. A te ostatnie domki... już się nie mogę doczekać na efekt końcowy. Gratuluję talentu!!!
OdpowiedzUsuńPodobno korzenie trzeba wygotować w słonej wodzie, ale nigdy tego nie robiłam.
serdecznie pozdrawiam -H
Witam Cie serdecznie i dziękuję za komplementy :)
UsuńDomki ukończone lada dzień pojawią się na blogu.
Pierwsza próba z słoną wodą już była i jestem zadowolona, większe tylko czekają na naprawę piekarnika :)
pozdrawiam Ania :)
Aniu słodziutkie te domeczki :)
OdpowiedzUsuńdzięki Aga <3
UsuńGenialne domki :) fantastyczne :)
OdpowiedzUsuń