W prawym górnym roku reniferki przed zabiegiem wygładzania...
a po lewej gotowe Rudolfy acz jeszcze "surowe":)
i jeden z wielu kartonów w oczekiwaniu na podróż do pracowni:) mniej świąteczny bo w nim podkładki pod łyżki, fusetki, piernikowe ludki i ukryte guziczki:)
Pozdrawiam słonecznie A:)
Pięknie, rogato!
OdpowiedzUsuńA fusetki to herbatkę w ubranku? Nie znałam tej nazwy!
Tak, na torebki herbaty... choć u mnie w użyciu bywają i do innych celów... najczęściej na porcyjkę żurawiny :)
UsuńCudne, cudne :)
OdpowiedzUsuńDziękuje:)
UsuńRenifery obłędne no jestem ciekawa nowych guziczków bo sówka była bosska :)
OdpowiedzUsuńJuż wkrótce kolejne guziczki... mam nadzieję że dorównają urodą sówce:)
UsuńŚwietne są!!!
OdpowiedzUsuńdziękuje:)
UsuńWidzę, że robota wre pełna parą : ) u mnie też : ) Właśnie wtarłam turkusowe szkliwo w jeansy, aaaaaaaa : ) Glina wszędzie, szkliwa, niczym poranna mgła unoszą się pyłkiem w powietrzu : ) Święta na horyzoncie : ) Elastycznego pieca i pięknych efektu nam życzę : ) pozdrawiam słonecznie : )
OdpowiedzUsuńCzas...czas potrafi zmobilizować do wytężonej pracy:) zagarnięta przestrzeń pokrywa się warstwą pyłku ale tego typu "bałagan" lubię... nawet bardzo:) słoneczko ładuje baterie na kolejne "wypieki" pozdrawiam A:)
Usuń: )
Usuń